W jaki sposób czeskiej spółce OKD udało się zwerbować kilkuset polskich górników do pracy w niebezpiecznej kopalni CSM Stonava koło Karwiny? Ogłosili w Polsce, że każdemu, kto przyjdzie do pracy zapłacą 10 tys. zł „opłaty rekrutacyjnej”.
Po katastrofie w czeskiej Karwinie pojawia się coraz więcej informacji stawiających w złym świetle właściciela kopalni, spółkę OKD. Na forach internetowych górnicy ostrzegali przed podejmowaniem tam pracy ze względu na wyzysk i złe warunki bezpieczeństwa. Jak dowiaduje się WP, w ostatnim roku zaczęło brakować desperatów do pracy w czeskiej kopalni. Wówczas firma OKD rozwiesiła wielkie reklamy, w których kusi wypłatą 10 tys. złotych „premii powitalnej”.
Duża reklama stoi m.in. przy uczęszczanej szosie niedaleko przejścia granicznego oraz górniczego ośrodka Jastrzębie-Zdrój. Jest adresowana do pracowników polskich kopalni. Oprócz „premii” kuszące są też same wynagrodzenia. Kto wytrzyma w czeskiej kopalni minimum rok, dostaje podwyżkę do 6900 zł miesięcznie.
Ogłoszenia robiły furorę po tym jak w 2016 roku po polskiej stronie Spółka Restrukturyzacji Kopań zaczęła wysyłać pracowników „wygaszanych” kopalni na tzw. urlopy górnicze. Tylko w jastrzębskiej kopalni Jas-Mos chęć udziału w programie zadeklarowało 1600 górników. Otrzymywali oni odprawy i świadczenia przedemerytalne w zamian za deklarację, że nie będą pracować w górnictwie. Wielu z nich od razu przechodziło do pracy na czeską stronę.
Polskich górników, którzy zgadzali się na najbardziej ryzykowne prace, nazywano „kaskaderami”.
– To nasz dramat. Mamy dwie ojczyzny. Polskę, gdzie są nasze rodziny, ale nie sposób jest dostać się do pracy w kopalni. Czechy, gdzie czeka praca w złych warunkach, a człowiek żyje w hotelu robotniczym – mówi Paweł, górnik z CSM Stonava. Dodaje, że czeska kopalnia daleko odstaje standardami bezpieczeństwa od tych zlokalizowanych w Jastrzębiu Zdrój. Na przykład posiada tylko szyb zjazdowy i wydobywczy, nie ma dodatkowych szybów służących tylko do wentylacji wyrobisk (tak jest w polskich kopalniach Jas-Mos czy Borynia). To podwyższa zagrożenie metanowe, a na przodku pracuje się w gorącu przekraczającym 40 stopni, mówią górnicy.
Po katastrofie, w której zginęło 13 górników, niemal wszyscy zaczęli mówić o aferach związanych z fałszowaniem mierników metanu. – Tylko węgiel się dla was liczy. Życie to macie w du…ie jednym słowem. Ja wiem, co się dzieje w ścianach, żeby węgiel szedł, czujniki się tylko folią okrywa i do przodu jedziemy – oskarżał szefów kopalni ojciec górnika, który zginął w wybuchu.
Kopalnia ČSM Stonava należy do tzw. kategorii 3 i 4, czyli najbardziej narażonej na wybuch metanu. Po kłopotach finansowych w 2016 roku przetrwała dzięki pomocy czeskiego rządu. Właściciel zmaga się z problemem odejść wykwalifikowanych czeskich górników. Rezygnują oni z ryzykownego zajęcia, znajdując czystą i bezpieczną pracę w zakładach koncernu Hyundai pod Ostravą.
źródło: materiały WP