Strona i jej zaufani partnerzy korzystają z plików cookies m.in. w celu personalizacji reklam, prowadzenia statystyk. Możesz sprawdzić, jakie pliki cookies są wykorzystywane, oraz wyłączyć je w ustawieniach.

Boże Narodzenie 2024

Płacili 10 tys. zł na powitanie. Jak Czesi werbowali Polaków do ryzykownej pracy?

W jaki sposób czeskiej spółce OKD udało się zwerbować kilkuset polskich górników do pracy w niebezpiecznej kopalni CSM Stonava koło Karwiny? Ogłosili w Polsce, że każdemu, kto przyjdzie do pracy zapłacą 10 tys. zł „opłaty rekrutacyjnej”.

Po katastrofie w czeskiej Karwinie pojawia się coraz więcej informacji stawiających w złym świetle właściciela kopalni, spółkę OKD. Na forach internetowych górnicy ostrzegali przed podejmowaniem tam pracy ze względu na wyzysk i złe warunki bezpieczeństwa. Jak dowiaduje się WP, w ostatnim roku zaczęło brakować desperatów do pracy w czeskiej kopalni. Wówczas firma OKD rozwiesiła wielkie reklamy, w których kusi wypłatą 10 tys. złotych „premii powitalnej”.

Duża reklama stoi m.in. przy uczęszczanej szosie niedaleko przejścia granicznego oraz górniczego ośrodka Jastrzębie-Zdrój. Jest adresowana do pracowników polskich kopalni. Oprócz „premii” kuszące są też same wynagrodzenia. Kto wytrzyma w czeskiej kopalni minimum rok, dostaje podwyżkę do 6900 zł miesięcznie.

Ogłoszenia robiły furorę po tym jak w 2016 roku po polskiej stronie Spółka Restrukturyzacji Kopań zaczęła wysyłać pracowników „wygaszanych” kopalni na tzw. urlopy górnicze. Tylko w jastrzębskiej kopalni Jas-Mos chęć udziału w programie zadeklarowało 1600 górników. Otrzymywali oni odprawy i świadczenia przedemerytalne w zamian za deklarację, że nie będą pracować w górnictwie. Wielu z nich od razu przechodziło do pracy na czeską stronę.

Polskich górników, którzy zgadzali się na najbardziej ryzykowne prace, nazywano „kaskaderami”.

To nasz dramat. Mamy dwie ojczyzny. Polskę, gdzie są nasze rodziny, ale nie sposób jest dostać się do pracy w kopalni. Czechy, gdzie czeka praca w złych warunkach, a człowiek żyje w hotelu robotniczym – mówi Paweł, górnik z CSM Stonava. Dodaje, że czeska kopalnia daleko odstaje standardami bezpieczeństwa od tych zlokalizowanych w Jastrzębiu Zdrój. Na przykład posiada tylko szyb zjazdowy i wydobywczy, nie ma dodatkowych szybów służących tylko do wentylacji wyrobisk (tak jest w polskich kopalniach Jas-Mos czy Borynia). To podwyższa zagrożenie metanowe, a na przodku pracuje się w gorącu przekraczającym 40 stopni, mówią górnicy.

Po katastrofie, w której zginęło 13 górników, niemal wszyscy zaczęli mówić o aferach związanych z fałszowaniem mierników metanu. – Tylko węgiel się dla was liczy. Życie to macie w du…ie jednym słowem. Ja wiem, co się dzieje w ścianach, żeby węgiel szedł, czujniki się tylko folią okrywa i do przodu jedziemy – oskarżał szefów kopalni ojciec górnika, który zginął w wybuchu.

Kopalnia ČSM Stonava należy do tzw. kategorii 3 i 4, czyli najbardziej narażonej na wybuch metanu. Po kłopotach finansowych w 2016 roku przetrwała dzięki pomocy czeskiego rządu. Właściciel zmaga się z problemem odejść wykwalifikowanych czeskich górników. Rezygnują oni z ryzykownego zajęcia, znajdując czystą i bezpieczną pracę w zakładach koncernu Hyundai pod Ostravą.

źródło: materiały WP