Świadkiem tego jak napastnik Stefan W. wdarł się na scenę był prowadzący gdański finał WOŚP dziennikarz Michał Jelionek. – Nożownik zachowywał się strasznie nerwowo – mówi Wirtualnej Polsce.
Do ataku na Pawła Adamowicza doszło, gdy Michał Jelionek prowadził 27. Finał WOŚP. – Sytuacja była bardzo dynamiczna. O godz. 19:55 zaczęliśmy odliczanie i rozpoczęło się światełko do nieba. W trakcie pierwszego wybuchu prezydent Adamowicz został zaatakowany nożem. Nikt się nie zorientował, że do tego doszło. Było głośno, migały światła – relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Jelionek.
Nagle dziennikarz zobaczył, że ktoś wszedł na scenę. – Gdy zobaczyłem nożownika na scenie, pomyślałem, że to ktoś pod wpływem alkoholu wdarł się tu i chce się popisać przed publicznością. Strasznie nerwowo chodził po scenie. Był roztrzęsiony. Po kilku sekundach zobaczyłem, że w triumfalnym geście unosi do góry wielki nóż – mówi Jelionek.
Na scenie i wśród najbliższej publiczności zapadła totalna cisza. – Nikt nie wiedział, o co chodzi. Czekaliśmy kilkadziesiąt sekund, aż ktokolwiek zareaguje. Ochrona nic nie zrobiła. To wielki skandal. Ten mężczyzna tak naprawdę poddał się bez żadnej walki. Gdy podszedł do niego technik i chciał go obezwładnić, napastnik sam odrzucił na bok nóż i się położył. Nagle ktoś krzyknął, że jest jedna osoba ranna. Wówczas w tłumie zobaczyłem rannego prezydenta. To był straszny szok – opowiada WP dziennikarz.
źródło: materiały WP